Obserwatorzy

poniedziałek, 1 września 2014

Wrzesień

Witajcie Kochani :)
 
Zaczął się wrzesień, dla mnie osobiście miesiąc szczególny. Może dlatego, że mam urodziny, choć już od lat nie przykładam do tego jakiejś specjalnej wagi. Dzień jak co dzień, choć z większą ilością telefonów. Nie ma już prezentów, imprez, świeczek na torcie. Może to trochę smutne, w pędzie codziennego życia nawet małe radości stały się w moim życiu niezauważalne, albo inaczej - świętowane w głębi serca, nie z fajerwerkami, na zewnątrz.
We wrześniu też świętują swoje urodziny moi znajomi, a tych urodzonych w tym miesiącu mam nadzwyczaj dużo. Łącznie z moim mężem :)
 
Był też kiedyś taki wrzesień, który bardzo wiele zmienił w moim życiu. Zmienił na lepsze i naprawdę mile to wspominam. Ale dla równowagi był też taki wrzesień kiedy przepłakałam niemal każdy dzień. Znalazłam się wtedy w punkcie, z którego nie było widać nic. Stałam bezradna, załamana i nieźle wystraszona, mając u boku trzyletniego Tomcia i nie miałam pojęcia co będzie dalej, co zrobić, by było dobrze, bo wcześniej wszystko co próbowałam robić okazywało się złe.
 
Za rok Tomek pójdzie do szkoły... tak szybko ten czas leci. Ostatnio uświadomiłam sobie, że bardziej pamiętam czas kiedy byłam w ciąży niż ten okres, gdy Tomek miał pół roku, rok, dwa lata. Na szczęście mam z tego okresu bardzo dużo zdjęć, ostatnio często do nich wracam :)
 
Chociaż tegoroczny wrzesień zaczął się paskudną pogodą bo, cały dzień pada, jest ponuro i zupełnie jak w listopadzie, to mam nadzieję, że w ostateczności cały miesiąc będzie dużo lepszy i pod względem pogody i pod wieloma innymi względami. Za dwa tygodnie przenosimy firmę do Poznania, a później ostro zabieramy się do pracy, bo pomysłów na nowości dla maluszków mamy całą masę. Mam nadzieję, że nowe miejsce to nowe siły, nowe możliwości i nowe lepsze czasy. Wcześniej jednak mała imprezka i jeszcze jeden ważny dla mnie dzień.
 
Rzadko tyle piszę o swoich osobistych myślach i uczuciach. Ale dziś mam jakiś dziwnie nostalgiczny nastrój.
 
Do pokazania mam tylko słoiki. Takie, na których najczęściej coś ćwiczę. Jeden kiedyś tam, nawet nie wiem kiedy, pomalowałam w dwóch kolorach, miałam jakąś wizję, której nie zrealizowałam i stał. W końcu go zrobiłam, według nowej wizji.


Na następnym próbowałam osiągnąć efekt lazurytu, ale wyszedł za jasny. Jednak sposób malowania, bardzo mi się spodobał i z pewnością wykorzystam to jeszcze w niejednej swojej pracy.



A trzeci słoik był do zrobienia spękań jednoskładnikowych, które oczywiście nie wyszły tak jak oczekiwałam.



Podsumowując wszystkie trzy słoiki mnie rozczarowały :) Ale nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli aby było, czasami należy przyznać się do swojej porażki i słabości. Bo nie jest to oznaką odwagi, a szczerości, tak sądzę. W końcu nikt nie jest doskonały, choć każdy za takiego się uważa, gdzieś w głębi swojej duszy. 
 
Strasznie poważny post z dziwnymi wnioskami i przesłaniami mi dziś powstał. Kończę, bo jeszcze coś głupiego napiszę.
 
Pozdrawiam
Mirella

2 komentarze:

  1. Bardzo ładne pojemniczki :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też jestem wrześniowa ;) Wiesz... najważniejsze, że przeżycia te piękne i te dołujące jednak się równoważą - a w życiu tak to jest... raz górka, raz dołek - trzeba być silnym i kropka.!
    Słoiczek z muszelkami bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarze. Jest mi szalenie miło, kiedy zostawiacie ślad po sobie. Wasze uwagi motywują mnie zawsze do dalszej pracy :o)