Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spękania jednoskładnikowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spękania jednoskładnikowe. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 marca 2015

Pierwsze złocenia

Witajcie :o)
 
Siedzę w słońcu i cieplutko mi jak w samym środku lata - tak grzeje słońce przez szybę! Cudnie, że już wiosna! I chociaż zima w tym roku potraktowała nas łagodnie, to bardzo brakowało mi promieni UV.
No ale nie o pogodzie w tym poście - główną jego bohaterką będzie deska! Deska do krojenia, która ma długą historię. Miałą być po prostu ozdobiona i wymyśliłam sobie, że zastosuję na niej spękania jednoskładnikowe. W tym celu pomalowałam ją na kolor bodowy, nałożyłam krak jednosładnikowy i gdy wysechł chciałam gąbeczką pomalować ją na kremowy kolor. I tu zaczęły się schody, bo farba była dość wodnista i od gąbki zrobiły się "fajne" bąbelki. Wyglądało to jakby deska miała pokrzywkę, a spękania wyszły tragicznie. Szlifowałam wiele razy, ale deska wyglądała fatalnie. Zostawiłam ją na cele ćwiczebne. Ale któregoś dnia wpadłam na pomysł, że jak pokryję ją pastą strukturalną, to zakryje wszystkie jej "rany" i będę miała czystą deskę do ozdobienia. Jakie było moje zaskoczenie, gdy po wyschnięciu pasty ujawniły się spękania! Duże, głębokie, całkiem ładne! No i deska lekko podszlifowana dostała motyw jabłkowy i ważkę. I tak znowu przeleżała kilka dni, do czasu, gdy nie zobaczyłam toturialu Ani Korszewskiej o złoconym jajku. Od razu zamówiłam stosowne preparaty i czekałam na dostawę. Paczka przyjechała bardzo szybko bo już następnego dnia, ale z paczki kapało. Kurier sierota upuścił ja na beton i zbił słoik z lakierem, który do dziś mam na podłodze w biurze, bo mimo szybkiej interwencji ze szmatą, kropki pozostały. Paczka wróciła do dostawcy ale zanim ostałam nową, minął tydzień. Postanowiłam ozłocić skrzydła ważki - tak na próbę. Babol wyszedł już z konturówką, bo chciałam użyć złotej, ale ta odmówiła posłuszeństwa i jest tylko na jednym skrzydełku, później użyłam białej. Nie pokryła się pastami i bitumem co widać, więc nadal deska nie pełni funkcji dekoracyjnych a czysto ćwiczebne. Całość jest postarzana bitumem, pastą postarzająca w kolorze miedzi, dałam też trochę patyny talensa a na jabłkach zastosowałam trochę pasty w odcieniu białego złota. W rzeczywistości ładnie się mienią, czego nie widać na zdjęciach.
I tak powstała moja pierwsza praca ze złoceniami. W planach mam już słoiczek, czeka przygotowany, na dokończenie. Tym razem nie będzie miał już "elementów ćwiczebnych"

 








Kiedyś myślałam, że złocenia to jakiś trudny sposób ozdabiania pracy, ale oprócz tego, że muszą być do tego preparaty dedykowane - jest to łatwiejsze niż inne techniki, np. spękania jednoskładnikowe :) Polecam wszystkim i życzę miłej zabawy!
 
Mirella

czwartek, 12 lutego 2015

Kartonik i puszki

Witajcie :)
 
dziękuję za wypowiedzi pod poprzednim postem. Myślę, że po prostu są osoby, które chcą się czegoś nauczyć i takie, którym jest to obojętne, lub po zrobieniu kilku prac uważają, że wszystko wiedzą. Nikogo nie chcę obrazić, ale czasami chyba należy przyjąć dobrą radę z pokorą i może nie dyskutować a przemyśleć i zastanowić się nad sobą i tym co się robi...
Ja mam zamiar kształcić się dalej. W marcu idę na warsztaty do Kreatywnie.com, na pewno skorzystam jeśli w Poznaniu pojawi się Ania Korszewska i z pewnością będę też czytać i zaglądać do najlepszych.
 
Dziś chcę Wam pokazać prace, które nie są stare ale też nie najnowsze. Czyli robiąc je miałam już jakiś staż. Jednak osobiście nie jestem z nich zadowolona.
Pierwsza z ich to pudełko po butach, które przeznaczyłam na serwetki, które w trzech poprzednich już się nie mieszczą :o)








Co w nim jest nie tak?
Pomalowane jest na kolor bordowy, takie czerwone wino. Miejscami ma medium do spękań jednoskładnikowych. No i kolor jaśniejszy to biel neapolitańska. Problemem jest sposób pomalowania pudełka jasną farbą. Wykonałam kilka prac ze spękaniami jednoskładnikowymi i zawsze mam problem z pomalowaniem pracy drugą farbą. Albo zamalowuję medium , które już zaczyna pękać, albo warstwa farby jest cienka i to pudełko jest takie niedomalowane.
Drugim błędem są cieniowania - nadal mi nie wychodzą, chociaż też zrobiłam ich trochę.
Dlatego idę na warsztaty z cieniowania :o)
Co do spękań - mogłabym je sobie odpuścić, ale jestem uparta i podchodzę do sprawy - co ja nie dam rady? Więc próbuję i próbuję... i może kiedyś mi się uda i pokażę Wam pracę, z której będę zadowolona.
 
Kolejne, to puszki po konserwach - groszku i kukurydzy i pewnie po czymś tam jeszcze.
Pomalowane na biało, z motywami w kolorze czarnym, tzw. cienie.
Z baletnicami


i ze zwierzętami



i wszystkie razem



Na zdjęciach może tego nie widać, ale puszki są źle przygotowane, nie są oszlifowane po wymalowaniu i mając je w ręce widać maleńkie nierówności - i to mnie denerwuje.
 
Nie od razu zwracałam uwagę na takie drobiazgi. W końcu zrozumiałam, że to ważne - teraz bez dobrze przygotowanego przedmiotu, nie zaczynam pracy. Papier ścierny używam tak samo często jak nożyczek, pędzla i kleju.
 
Nie każda praca jest doskonała, ale trzeba wiedzieć dlaczego i umieć to poprawić.
 
To tyle. Spokojnej nocy, miłego weekendu i do kolejnego postu :)
Mirella

niedziela, 28 grudnia 2014

Świąteczne świeczniki

Szukając zdjęcia na pendrivie znalazłam sfotografowane z miesiąc temu świeczniki. Zupełnie o nich zapomniałam.
Kiedyś dostałam od znajomego, który robi różne rzeczy w drewnie kilkanaście takich świeczników. Zrobił je z odpadów i tak od czasu do czasu je ozdabiam. Ostatnio dwa wysłałam do Basi z DecuCzarów - mam nadzieję, że jej też się przydadzą.
A oto moje ozdobione świątecznymi motywami.
 





 
 
Wczoraj wieczorem odwiedziłam kilka blogów. Zaglądam do Was, nawet dość często, bo lubię oglądać to co robicie i często również z waszych prac czerpię inspiracje. I wczoraj m.in. zajrzałam na blog Asket. Myślę, że jej prace zna każdy i nie muszę jej przedstawiać, ale nie o jej cudach chciałam pisać a o tym co napisała o cenach za rękodzieło, za bombki. Nie będę jej cytować, myślę, że jeśli ktoś jest zainteresowany tematem - sam powinien przeczytać jej post na ten temat. Zainteresowanych odsyłam na blog Asket tutaj
 
Pozdrawiam serdecznie
Mirella
 
 
 

środa, 26 listopada 2014

Pluszaki z łatką

Witajcie Kochani :o)

Kolejna porcja bombek. Powstają hurtowo. Zastawione mam całe biurko, parapet, i jeszcze parę innych miejsc w pokoju... wszędzie stoją pojemniki w których na grubych słomkach są "nadziane" bombki. Zdjęcia jednak robię na raty. Obróbka ich też przebiega partiami, dlatego na blogu pojawiają się w kolejnych odcinkach.
Dziś seria bombek z pluszakami z łatką. To taka moja robocza nazwa całej serii rysunków z przeróżnymi zwierzaczkami, które w różnych miejscach mają naszytą łatkę. Kiedyś z tym motywem zrobiłam skrzyneczkę (piórnik) dla Tomka. Prawie płakał, gdy oglądał "plasterki" na zwierzaczkach.
Ponieważ zwierzaków jest nieskończenie wiele, trudno mi było zdecydować, które będą bohaterami moich bombek. Aby nie mieć dylematu do wyboru poprosiłam moje dziecko. I tak powstała seria bombek z pluszakami z łatką :o)
Dla wyjaśnienia bombki są dwustronne i tak też są przedstawiane na zdjęciach, najlepiej poznać to po kokardce, która raz jest z przodu, raz z tyłu.













Mam nadzieję, że dziś już nie będzie problemów ze zdjęciami. W poprzednim poście zdjęcia się nie otwierały, myślę, że teraz już wszystko jest ok, i można do nich zajrzeć - zapraszam.

Miłego dnia Wam życzę, ja nadal opiekując się chorym dzieckiem będę dziś pracować nad kolejną porcją świątecznych ozdób :o)
Mirella

czwartek, 13 listopada 2014

Konewka

Cześć,
zrobiłam sobie dziś wagary... co prawda wolałabym siedzieć w pracy zamiast czuć się jak psie gówno po burzy... wybaczcie, ale tak właśnie dziś się czuje. Czasami dopada mnie taka niemoc, nieprzespana noc, tabletki przeciwbólowe i to te najsilniejsze i w lustrze osoba, której nie znam, bo wygląda jak zombi.
No ale mam siłę pokazać Wam dziś konewkę. Po wczorajszym chusteczniku który powstał w błyskawicznym tempie, konewka rodziła się w bólach. Najpierw stała stara i brzydka, patrzyłam na nią i zastanawiałam się co z nią zrobić, gdy w końcu wymyśliłam nie mogłam znaleźć motywu. W końcu go znalazłam. Miesiąc czekał na cieniowanie. No ale jak już go pocieniowałam to dalej poszło gładko, lakier i zdjęcie i tak dobrnęłam do końca.
 
 
Pozdrawiam
Mirella

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Zakładki do książek

Witam :)
 
w jednym z pierwszych postów pokazałam Wam moją pierwszą pracę, którą zrobiłam z jednoskładnikowym krakiem. Praca wyszła mi całkiem fajnie. Jestem zadowolona ze spękań jakie wyszły na tej doniczce. A z czasem ten rodzaj spękań zaczął wychodzić mi coraz gorzej. Spędziłam sporo czasu na czytaniu w sieci różnych wskazówek, oglądaniu filmików instruktażowych i w sumie wszystko robię ok, a spękania są do niczego. Są małe, drobne, niezbyt widoczne, nie takie jakie bym chciała żeby były. A mają być duże, szerokie...
Robię więc różne próby na kawałkach desek, na słoikach lub na zakładkach do książek, aby w końcu dojść do tego co robię źle, lub osiągnąć zadowalające efekty.
 
Może po obejrzeniu moich dzisiejszych prac, ktoś z Was będzie mógł mi podpowiedzieć co jest nie tak w moich spękaniach jednoskładnikowych.
 
Pierwsza zakładka może jest mało poglądowa bo obrazek zakrywa całość, ale zastosowałam na niej pastę pękającą i nie jestem z niej zadowolona.


na kolejnej zakładce zastosowałam krak jednoskładnikowy firmy Pentar



Oceńcie proszę i nie bójcie się słów krytyki. Będę wdzięczna za każdą wskazówkę.

Pozdrawiam serdecznie
Mirella


środa, 28 maja 2014

Świeczniki

Swego czasu znajomy, który robił różne rzeczy z drewna, miał trochę odpadu i zrobił mi całkiem sporo świeczników. Mogłam ozdobić je w kompletach lub każdy oddzielnie. Ja połączyłam je w komplety. Dziś Wam pokażę niektóre z nich.
 
Granatowe z jednoskładnikowym krakiem i tulipanami
 

Szare ze spękaniami dwuskładnikowymi i różyczkami


Kremowe z różyczkami, też są spękania dwuskładnikowe, ale słabo je widać na zdjęciu

W kolorze liliowym z kwiatkami i sottile


Zielone z masą pękającą


Brąz i przetarcia


świąteczne

i pierwsza praca z patyną talensa

 
Teraz pracuję nad wielką skrzynią dla Tomka. Ma w niedzielę urodziny i chciałabym zdążyć, będzie miał fajny prezent.
 
W Poznaniu i okolicach pada. Dziś podjechałam pod dom i moja ulica wyglądała jak błotnisty potok. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.
 
Pozdrawiam
Mirella

sobota, 26 kwietnia 2014

Niby nic, a jednak wyzwanie...

dziś chciałam Wam pokazać co było moim największym wyzwaniem. Teraz gdy na to patrzę, wydaje się, że to tylko taborety, takie nic, jednak rok temu, gdy moje deku-doświadczenie było małe czułam się jakbym miała porwać byka za rogi.
Zaczęło się od spotkania z panią Ania, która miała stare drewniane taborety. Zastąpiła je co prawda nowymi z Ikei, ale te nowe nie dały rady i szybko okazało się, że trzeba "przeprosić" stare drewniane, które pomimo swojej starości były bardziej solidne od tych nowych.
Ale przecież stare można odnowić, dlaczego wiec nie techniką decoupage?
Podjęłam się, bo bardzo chciałam zrobić coś innego niż butelki, które wcześniej malowałam i niepozorne skrzyneczki, które rozdawałam wśród znajomych. Gdy przywiozłam taborety do domu, wtedy dopiero zaczęłam się zastanawiać co ja zrobiłam?
No ale wycofać się głupio... więc zasiadłam ze szlifierką na tarasie i szlifowałam stary lakier, a było go sporo. Zakwasy miałam jako po treningu z Pudzianowskim.
Pani Ania nie chciała mieć jakiś ekstrawagancji. Miało być prosto i skromnie. W kolorach brązowo-kremowych. Z grubsza kompozycję uzgodniłyśmy podczas naszego spotkania, musiałam tylko poszukać jakiegoś motywu w kolorach brązowych.
 
Taborety wyszły tak:
 

 


Na siedzisku zastosowałam oczywiście spękania jednoskładnikowe.
 
Po odebraniu taboretów (trzech) pani Ania poszła za ciosem i zamówiła jeszcze chlebak i kuchenną deseczkę, do zawieszenia na ścianie. Wszystko z tym samym motywem. Front chlebaka miał być tylko polakierowany.
 
 
I tak poradziłam sobie z czymś co w pierwszej chwili wydawało mi się Mont Everestem. Można chyba jednak podejmować wyzwania, nawet gdy wydają się zbyt wielkie. Ta przygoda z kwietnia 2013 r. dała mi kopa, przekonała mnie, że mogę robić więcej i lepiej. Zrobiłam sobie warsztacik w domu, bo taborety malowałam na ławie w salonie. Zaczęłam decu na 100%, nie tylko z doskoku.
 
Dziś zaczęłam pracę, która też jest dla mnie wyzwaniem. Pokażę oczywiście, ale w swoim czasie.
 
Dziękuję wszystkim, którzy mnie odwiedzają, a widzę, że jest Was coraz więcej. Zapraszam, rozgośćcie się (matko, jakie trudne słowo do napisania :o)). Jest mi bardzo miło, że zaglądacie, co mogę dać od siebie? tylko to co robię, popatrzcie, skomentujcie, poczytajcie.
 
Do kolejnego wpisu
Pozdrawiam
Mirella