Obserwatorzy

środa, 28 sierpnia 2013

Marmurkowa skrzyneczka

Napisałam ostatnio w jednym z maili do znajomych, że decoupage nie jest zaraźliwy. Może i nie jest ale jeśli się coś zrobi i w miarę to wyjdzie i się podoba to zaczyna wciągać. Wiem coś na ten temat. Początkowo robiłam butelki, ale cały czas myślałam o tym co jeszcze poza farbami, lakierami i serwetkami mogłabym sobie kupić. Zaczęłam szukać sklepów internetowych, przeglądałam wszystko co miały w ofercie, szukałam blogów o tej tematyce i podglądałam co inne decumaniaczki robią. Wiele jest dla mnie niedoścignionym wzorem i jestem wielką fanką ich prac.
A ja chcąc choć trochę dorównać im robię coraz więcej.
W jednej z kupionych książek był opisany sposób robienia efektu marmuru. Bardzo chciałam coś takiego zrobić i w końcu spróbowałam.
Nawet jestem zadowolona. Oczywiście, że mogło być lepiej, ale jak na pierwszy raz to może być. Trochę za żółty wyszedł ten marmur, ale znajomej się spodobała i ją kupiła na prezent.

A efekt mojego marmurkowania można ocenić samemu chociaż zdjęcie nie jest najlepsze, bo robione szybko telefonem. Znajoma zaskoczyła mnie prośbą o coś na prezent, a tej skrzynki akurat mój M nie obfotografował... :o(
Na wieczku jest krack stamperii sottile, w końcu w miarę ładny, bo wcześniej trzy prace nim zmarnowałam. No ale cóż - nikt nie mówił, że będzie zawsze tak łatwo, miło i przyjemnie.
 
 
 
.


 

sobota, 24 sierpnia 2013

Krótka historia...

Jak się zaczęła moja przygoda z decou?
Dzięki mojej koleżance z pracy. Magda przyniosła kiedyś swoje prace i tak zaczęłam z nią gadać... kiedyś myślałam o decoupage`u, ale nie przemawiało to do mnie. W szkole nie lubiłam zajęć z farbami, za dużo babrania, można nieźle się upaprać, a plakatówki mnie zawsze denerwowały bo nigdy nie dawały koloru pożądanego.
Magda jednak z takim przekonaniem mówiła o decou, że zaczęłam się łamać. A gdy zaproponowała, że przyniesie mi swoje farby, krak, klej i lakier - nie miałam wyjścia. Spróbowałam. I tak powstała osłonka na doniczkę (ta z poprzedniego posta). Nie powiem tylko jak kleiłam serwetkę (oczywiście jedną warstwę) bo umrzecie ze śmiechu. Ale jest przyklejona, nie pomarszczona i nawet nie podarta... :0))
No i połknęłam bakcyla. Zaczęło się szperanie w necie, w sklepach, kupiłam książki... naoglądałam się prac i na szczęście nie wpadłam w kompleksy, bo od razu bym to wszystko rzuciła w pioruny.
 
Na początku dłubałam sobie pomału wieczorami, gdy moje dziecko zasnęło błogim snem. Rozkładałam wszystko co wieczór (lub co drugi-trzeci) i robiłam jedną, dwie rzeczy. Później długo nic i znowu coś. Uczyłam się na butelkach, bo winko wypiłam, butelkę pomalowałam.
Bardzo zadowolona byłam z mojego pierwszego cieniowania (a była to piąta lub szósta butelka)
 

 
Później były inne. Uczyłam się na nich kraku dwuskładnikowego i wciąż mi nie wychodził, i dopiero całkiem niedawno na sotilku (który trochę nerwów mnie kosztował) odkryłam co nie wychodziło na butelkach.
Pierwsze drewienka kupiłam w październiku (a pierwsza prace zrobiłam pod koniec marca). I znowu zakochałam się w decou jeszcze bardziej. A myślałam, że bardziej nie można.
A jednak można. Trzeci raz mnie dopadło gdy trafiłam na forum decoupage24.pl Och... wtedy dopiero zrozumiałam, że jeśli chcę to robić tak na serio, to nie w salonie na ławie... zaadoptowałam pokój który był niby gabinetem, niby pokojem gościnnym - teraz jest moja pracownią.
I tam powstał listownik, z którego jestem szalenie dumna...

 
i skrzyneczki dla dziewczynek...
 

 

i chustecznik z bluszczem


i wiele innych...
No i zdjęć nie robię telefonem, tylko zabieram do firmy, i robi je mój Marcin całkiem profesjonalnym sprzętem.

Tyle na dziś.
poszperam jeszcze w necie, poszukam inspiracji, podpatrzę coś, powzdycham nad pięknem...
Mirella

środa, 21 sierpnia 2013

Moja pierwsza praca

Moją pierwszą dekupażową pracą była osłonka na doniczkę. Osłonka stała sobie już jakiś czas, więc była doskonałym materiałem treningowym. A materiały do jej ozdobienia dostałam od koleżanki. Przyniosła mi dwa kolory farby, jednoskładnikowy krak, serwetkę z motywem i lakier.
Wszystko robiłam w kuchni, na stojąco przy szafce kuchennej... i teraz kiedy na to patrzę, to dochodzę do wniosku, że ta pierwsza osłonka wyszła całkiem nieźle, lepiej niż niejedna późniejsza praca.


 

Mam nadzieję, że pomimo nienajlepszego zdjęcia widać co nie co  :o)

Pozdrawiam
Mirella

wtorek, 20 sierpnia 2013

Moje powitanie

Witam,
Długo zabierałam się za założenie bloga. Obsługiwać komputer umiem, ale gorzej z jego technicznymi kombinacjami, które są dla mnie czarną magią. No ale skoro już coś piszę to dlatego, ze wzięłam problem za bary i metodą prób i błędów coś stworzyłam. Czas pokaże czy to ma jakieś ręce i nogi.

A chciałam się w ten sposób ujawnić, bo to co robię sprawia mi ogromną radość i satysfakcję, chciałam w końcu stanąć na scenie jako jeden z aktorów, a nie chować się za kulisami i tylko podglądać co inni robią. A robią przepiękne rzeczy... wiele blogów obejrzałam, mam kilka ulubionych do których lubię zaglądać i mam nadzieję, że kiedyś dla kogoś mój też stanie się ulubionym i chętnie odwiedzanym.