Obserwatorzy

sobota, 25 lutego 2017

Rower raz jeszcze.

Witajcie :)

Spojrzałam w starsze posty i odkryłam, że mój rowerowy haft robiłam na początku roku 2015. Skończyłam go jakoś na wiosnę chyba, ale nigdy nie pokazałam Wam skończonej pracy. Dziś spieszę by to naprawić. Praca zajęła mi dużo czasu, była bardzo żmudna szczególnie w momentach wyszywania kwiatów, ale sam obraz bardzo mi się podoba.




Pozdrawiam
Mirella

czwartek, 23 lutego 2017

Dziewczyna z kwiatami we włosach

Witajcie :)

Dziś haft. Haft krzyżykowy, który bardzo lubię, bo jest kolorowy w przeciwieństwie do haftu Richelieau.
Dziewczynę z kwiatami we włosach zaczęłam haftować cyba wiosną, ale z racji wielu perypetii jakie mnie dopadły później, szczególnie jesienią i na przełomie roku, jakoś nie mogłam skończyć tego haftu.
Teraz jednak to się udało i mogę Wam zaprezentować w pełnej okazałości.
Dodam, że jest na sprzedaż. Nie posiada ramki, bo nabywca sam sobie ją będzie mógł dobrać według swoich upodobań i wystroju w mieszkaniu. :)
Wymiary samego obrazka to: szer.20cm i wys.30cm


Dziś Tłusty Czwartek. Po raz pierwszy będę robić bezglutenowe pączki... mam nadzieję, że będą pyszne :)

Pozdrawiam serdecznie
Mirella



niedziela, 22 stycznia 2017

Na sprzedaż...

Witajcie :)

kto wie, ten wie, że choruję, że choroba zwala mnie z nóg tak bardzo czasami, że nie funkcjonuję po kilka tygodni. Tak było i tym razem. Szczegółów Wam oszczędzę. Jak na razie trochę mi nie po drodze decoupage i artystyczne działania, ale chciałabym sprzedać to co już kiedyś zrobiłam.

Jeśli potrzebujecie czegoś na prezent, dla siebie, albo wiecie, że ktoś by coś chciał, to proszę przekażcie informację o tym, że moje rzeczy są do kupienia.


zapraszam na stronę Srebrnej Agrafki http://srebrnaagrafka.pl/moje_produkty

a tutaj pokaże Wam to co mam do sprzedania










i kilka rzeczy haftowanych







 W razie jakiś pytań proszę o kontakt na mirellax@wp.pl

Pozdrawiam serdecznie
Mirella

wtorek, 18 października 2016

Szkatułka na chrzest

Witajcie :)

Szkatułka na chrzest.





Pozdrawiam
Mirella

czwartek, 29 września 2016

Przebranżowienie... ?

Witajcie :)

Wiem, że rzadko ostatnio tu bywam, mało robię, jeszcze mniej piszę, jakoś tak decoupage zeszło na boczny tor. Trochę mi szkoda, a trochę jestem pochłonięta czymś nowym, co stało się i moją pasją i zaczęło mnie interesować bardziej od decu i chciałabym, aby stało się sposobem na życie, a przede wszystkim na zarabianie konkretnych pieniędzy.

Ze zdrowiem moim na razie ok. Niestety na razie, bo z taką chorobą jak moja, nigdy nic nie wiadomo. Musze się nieustannie pilnować, kontrolować i przede wszystkim mieć silną wolę. Samozaparcie. Wytrwałość. Nie ulegać pokusom. Nadal mi z tym wszystkim trudno, nadal mam chwile słabości, ale po tym co przeszłam, wiem, że nie mogę, wiem, że nie robię nic dla kogoś, a wszystko dla siebie.
Ta choroba trochę mną wstrząsnęła, trochę nauczyła samolubstwa, egoizmu, zaczęłam patrzeć też na siebie, nie na innych. Cały czas ważne jest moje dziecko i mąż, ale nie poświęcam im już 110% swojej uwagi. Myślę też o sobie, o swoich potrzebach, o swoim zdrowiu, o swoich problemach. Wcześniej, oni byli najważniejsi, a ja jakoś tam będzie. Jedzenie w biegu, za późno, za dużo, albo za mało, nie tak przygotowane. Brak odpoczynku, stres, problemy innych, były moimi problemami, a moje problemy były nieważne do czasu, gdy przerosły mnie kilkukrotnie...
Nauczyłam się dzielić rzeczy na ważne, ważniejsze i bardzo ważne. Na bzdury, rzeczy mało istotne i takie nad którymi nawet nie warto się zastanawiać. Inni - to inni, a ja i moje zdrowie, to coś czego nie mogę zaniedbać, czego nie mogę odłożyć na później. Późnej można posprzątać mieszkanie, później można zrobić mężowi kolację (jeśli sam sobie jej wcześniej nie zrobi) później można pogadać z koleżanką, ale teraz trzeba odpocząć, teraz trzeba coś zjeść, teraz trzeba pomyśleć o sobie.
Na moją chorobę nie ma lekarstwa, na moją chorobę nie można położyć się do łóżka, poleżeć i za dwa dni będzie dobrze. To nie ból nogi, czy głowy, który minie po Ibupromie. Moja choroba, żeby była utrzymana w ryzach musi mieć komfort: odpowiednie posiłki, w odpowiedniej porze, ilości, z tym, ale bez tego. Przygotowane tak, a nie inaczej. Nie mogę sobie powiedzieć: dobra, dzisiaj sobie pofolguję, jutro będę się oszczędzać. Kontrola to coś co pomału, z wielkim trudem, ale wchodzi mi w krew. Uczę się, staram, pilnuję.
Nie ma nic gorszego, niż chory układ pokarmowy. Od niego zależy to jak funkcjonujemy. Przekonałam się na sobie, gdy w kwietniu w skrajnym wycieńczeniu organizmu, który nie miał w sobie już nic, trafiłam do szpitala. Dwie transfuzje krwi, kroplówki z wszystkimi minerałami, pierwiastkami śladowymi i nie tylko i wielkie oczy lekarzy, który nie wierzyli, że organizm przy takich niedoborach mógł jeszcze funkcjonować, w końcu nawet w książkach nie znali takich przypadków... szukanie przyczyn, innych chorób i co najgorsze: nowotworów niczego nie wykazało. Po prostu mój organizm zmęczył się. Dostał trochę tego i owego, zmieniłam sposób odżywiania i znowu funkcjonuję. Ale wcześniej nie głodziłam się. Po prostu układ pokarmowy przestał działać, nic nie przyjmował, wszystko przepuszczał, dlaczego - nie wiadomo.

Pisze to dlatego, aby w dzisiejszym świecie, gdzie na półkach jest tyle wszelakiego dobra, czasami zwrócić uwagę na to co jemy, jak jemy i gdzie jemy. Bo tak jak napisałam, złamaną rękę włożą w gips i za 6 tygodni będzie sprawna, trochę gimnastyki i będzie ok. Ale jak organizm pomimo jedzenia wszystkiego co wartościowe, co potrzebne, nagle tego nie przyswaja to już nie jest tak wesoło.
Człowiek nie ma siły nawet nic nie robić. Siedzenie męczy, nie mówiąc już o robieniu czegokolwiek.

A ja pomimo tego wszystkiego jeszcze gdzieś tam, między jednym szpitalem a drugim zrobiłam szkołę wizażu, szkolenie z manicure i warsztaty z podologii. Zaniedbałam decu i wyszywanie, ale robienie makijażu, powodowanie, że dzięki mojej pracy ktoś nagle czuje się piękny, wartościowy i zachwycony swoim wyglądem, choć zawsze w to wątpił pomogło mi jakoś się pozbierać.
Dlatego mniej mnie tu, bo więcej czasu spędzam z innymi pędzlami w dłoni. Farby zamieniłam na cienie do powiek, a lakiery na pudry i pomadki.

Jeśli gdzieś pomiędzy jedną a drugą bombką, po zrobieniu skrzynki na ślub, a przed kuferkiem dla cioci chciałybyście same wyglądać dobrze i powiedzieć: dziś jestem JA dobrze umalowana, to zapraszam :)
Robię makijaże na ślub, ale i też na wesele, na super randkę (nawet tą z mężem po 10 latach ślubu), na imprezę karnawałową i na każdą inną okazję.
Ale mogę też zrobić tylko manicure, zabiegi na zniszczone detergentami dłonie, krótki relaks jeszcze nikomu nie zaszkodził.

Odwiedźcie mnie albo na FB https://www.facebook.com/pudremmalowane/ albo zapraszam do nowego bloga http://pudremmalowane.blogspot.com

Tu też będę. Nie zostawię Was i tego co tyle lat już robię. Po prostu czas podzielę.

Dziękuję ze jesteście, dziękuję, że mimo iż Was zaniedbałam, wciąż jeszcze tu zaglądacie.

Pozdrawiam serdecznie
Mirella

sobota, 10 września 2016

Ślubnie

Witajcie :)

Jeszcze jednak ślubna skrzyneczka




Pozdrawiam ze słonecznego Poznania

Mirella


środa, 31 sierpnia 2016

Na kolejny ślub

Witajcie :)

Ostatnio dużo ślubnych prezentów robię :)
Oto kolejny z nich. Dla mojej koleżanki dla jej syna i synowej.





Kolejną na ślubny prezent wykańczam. Prezentacja pewnie jeszcze w tym tygodniu.
Zapraszam

Pozdrawiam
Mirella


wtorek, 30 sierpnia 2016

Odrobina szaleństwa

Witajcie :)


Wakacje się kończą, niestety. A ja z moim mężem, po raz kolejny nie miałam żadnego urlopu. Aby to jakoś sobie wynagrodzić w każdy weekend sierpnia wyjeżdżaliśmy, aby choć na dwa dni zmienić otoczenie i "odpocząć".
Obfitujący w największe atrakcje był ostatni weekend sierpnia, który spędziliśmy w Zatorze w Energylandii. Każdemu kto tak nie był, bardzo gorąco polecam to miejsce, bo chociaż drogie są bilety wstępu, to można tam spędzić cały dzień i korzystać ze wszystkiego ile się chce. Nas najbardziej zmęczyła pogoda. Było ponad 30 stopni upału, ani jednej chmurki na niebie i nawet odrobiny wietrzyku. Do wielu atrakcji, kolejki na 20-60 minut czekania, ale każdy przejazd potrafił wynagrodzić te minuty oczekiwania.
Zaskoczyło mnie moje siedmioletnie dziecko, które odważnie wsiadało na kolejki, które pędziły w różnych pozycjach tak szybko, że chyba po prostu nie zdążył się wystraszyć :). Na kilku niestety nie mógł jechać, bo był za niski. Dla bezpieczeństwa obowiązuje tam limit wzrostu. Tak czy inaczej wrócił bardzo zadowolony i oczywiście już pytał kiedy pojedziemy tak po raz kolejny.
Na zachętę krótki filmik zrobiony z tarasu widokowego, ale na YT znajdziecie tego więcej, bardziej profesjonalnie nakręcone.

Na tym pierwszym filmie pokazany jest przejazd kolejką która się nazywa Formuła 1. To mojemu dziecku podobało się najbardziej.





Pozdrawiam
Mirella

piątek, 24 czerwca 2016

Bieznik z niebieskim kwiatkiem

Witajcie :)

Te bieżnik wyszywałam dawno temu z 3-4 lata już ma na pewno. Do końca zostało niewiele, ale zajęłam się decoupage i serweta poszła w odstawkę. Nawet o niej zapomniałam. kilka miesięcy temu znalazłam ją wśród materiałów do wyszywania i ją skończyłam. Później oczywiście leżała jakiś czas czekając na wycięcie wszystkich ażurów, ale ostatecznie skończyłam.
Dla urozmaicenia kwiatki są wyszyte błękitną nitką. Tak więc bieżnik nie jest w całości biały, ma mały akcent bladoniebieski.




W ten bardzo upalny dzień, w którym moje dziecko ukończyło pierwszą klasę, pozdrawiam Was równie gorąco

Mirella


wtorek, 14 czerwca 2016

Konik

Witajcie :)

Dziś inne rękodzieło. Coś co mogę odtworzyć, a nie stworzyć. Opuszczona przez wenę twórczą, nie miałam pomysłów na skrzyneczki, serduszka, czy inne ozdabianie. Wygodnie było siedzieć na kanapie, i wyszywać, według tego co było we wzorze. I konik rósł w oczach. A i Tomek był zadowolony, mama bawić się nie mogła, to chociaż towarzystwa dotrzymywała.
Niestety konik jeszcze bez ramki, ale doczeka się jak żyrafa i rower.


U mnie burza straszna. Pies zaraz zejdzie na zawał, jeszcze tak roztrzęsionego Kazika nie widziałam. Biedak miejsca nie może sobie znaleźć. Najchętniej wszedłby chyba do mojej kieszeni. Na dworze ciemno i ponuro jak wczesnym wieczorem, a jeszcze nie ma ósmej. Co za dzień...

Słońca Wam życzę

Pozdrawiam
Mirella