Witajcie :o)
Kolejna porcja bombek. Tym razem kule o średnicy 12cm, z których jestem bardzo zadowolona. Do tej pory robiłam tylko medaliony i serduszka, bo były płaskie i można było łatwo przykleić na nie motyw. Kule po raz pierwszy robiłam dwa lata temu i wyszła z tego jedna wielka porażka. Wszystko mi się pomarszczyło i było paskudne. W rzeczywistości żadna bombka nie ujrzała światła dziennego. Dziś mogę się pochwalić tym co zrobiłam, bo jak na moje umiejętności klejenia kulistych bombek, te wyszły naprawdę dobrze. Oczywiście nie są one oklejone w całości - nad tym jeszcze popracuje, może za rok? - ale to co stworzyłam wygląda dobrze. Nie ma na nich żadnych zmarszczek i źle przyklejonego motywu.
Produkcja bombek trwa nadal, spodziewajcie się jeszcze kolejnych. W końcu do świąt jeszcze trochę :o)
A teraz tak trochę zupełnie z innej beczki... Czytujecie czasami komentarze pod informacjami, na różnych portalach, typu WP, Onet itp.? Ja ograniczam się do przeczytania jakiejś informacji, która mnie interesuje i komentarze sobie odpuszczam, bo nie chcę się denerwować. Czasami jednak przeczytam kilka i włosy na głowie mi się jeżą. Odnoszę wówczas wrażenie, że w ludziach jest tylko nienawiść, jad i złość. Są oczywiście pozytywne komentarze, ale przytłoczone są one tymi wulgarnymi i złośliwymi. Jakiś czas temu trafiłam na informacje o wypadku na motocyklu Tomka Kowalskiego (chłopaka, który wygrał Must Be The Music). Przeżył, ale jest sparaliżowany. Komentarze pod informacją o jego wypadu, były tak przepełnione złością i nienawiścią, że skończyłam czytać po minucie. Nie rozumiem, dlaczego tak łatwo wydajemy sady i to w 99% zawsze te oskarżycielskie. Jesteśmy narodem, który na wszystko narzeka, wiecznie coś nam się nie podoba, zawsze inny ma lepiej niż my, więc trzeba mu to wytykać i krytykować. Jeśli ktoś ma pieniądze, to znaczy, że jest złodziejem, oszustem, mataczem. A jakoś nigdy nie przychodzi nam do głowy to, że może jest bardziej pracowity niż my, może kiedyś więcej się uczył, skończył lepszą szkołę, miał szczęście i dostał lepszą pracę.
Rok temu zginął w wypadku Paul Walker. Amerykański aktor, głównie znany z serii filmów Fast and Furious. Nie bardzo kojarzyłam twarz z nazwiskiem, więc zajrzałam z ciekawości do internetu. A tam aż furczało od tej wiadomości. Czytałam rożne portale, również te anglojęzyczne i jakoś nie znalazłam uszczypliwych uwag, że zginął, bo jechał za szybko. Wszyscy byli pełni współczucia, zszokowani, smutni i dawali upust swoim uczuciom w tych komentarzach. Na polskich portalach krytykowano go. Od razu zrobiono z niego pirata drogowego (chociaż nie on prowadził) zakładano, że był pijany lub naćpany, choć wcale tak nie było...
Nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie z tragedii potrafią zrobić taką szopkę? Nawet po śmierci Ani Przybylskiej krytykowano ja za życie w związku bez sakramentu. Tacy z nas katolicy... ale jak mawiała moja babcia: Pana Boga za nogi, a diabła za rogi.
Wybaczcie mi, że dziś taki temat poruszam, ale zbliżają się święta czas podobno pojednania, miłości i współczucia dla innych.
Życzę Wam aby chociaż na ten świąteczny okres ludzie przybrali ludzką twarz, aby zapomnieli o zazdrości, nienawiści i uszczypliwości.
Może nie będziemy tacy jak Ania Przybylska, która pomagała ludziom chorym, nie stworzymy organizacji takiej jaką stworzył Paul Walker, by pomagać ludziom, którzy stracili wszystko w kataklizmach, ale może uśmiechniemy się do kogoś na ulicy, może przepuścimy w wejściu osobę, która chce wyjść i na wiadomość, że komuś coś się udało powiemy: fajnie, cieszę się, że osiągnąłeś sukces.
Na koniec jeszcze jedna moja ulubiona piosenka Ronana Keatinga - If tomorrow never comes.
Żyjmy tak jakby jutro mogło się nie zdarzyć. Powiedzmy dziś komuś, że go kochamy, bo może jutro nie nadejdzie...
Czego oczywiście NIKOMU NIE ŻYCZĘ!!
Miłego dnia, tego i każdego następnego.
Pozdrawiam
Mirella