Napisałam ostatnio w jednym z maili do znajomych, że decoupage nie jest zaraźliwy. Może i nie jest ale jeśli się coś zrobi i w miarę to wyjdzie i się podoba to zaczyna wciągać. Wiem coś na ten temat. Początkowo robiłam butelki, ale cały czas myślałam o tym co jeszcze poza farbami, lakierami i serwetkami mogłabym sobie kupić. Zaczęłam szukać sklepów internetowych, przeglądałam wszystko co miały w ofercie, szukałam blogów o tej tematyce i podglądałam co inne decumaniaczki robią. Wiele jest dla mnie niedoścignionym wzorem i jestem wielką fanką ich prac.
A ja chcąc choć trochę dorównać im robię coraz więcej.
W jednej z kupionych książek był opisany sposób robienia efektu marmuru. Bardzo chciałam coś takiego zrobić i w końcu spróbowałam.
Nawet jestem zadowolona. Oczywiście, że mogło być lepiej, ale jak na pierwszy raz to może być. Trochę za żółty wyszedł ten marmur, ale znajomej się spodobała i ją kupiła na prezent.
A efekt mojego marmurkowania można ocenić samemu chociaż zdjęcie nie jest najlepsze, bo robione szybko telefonem. Znajoma zaskoczyła mnie prośbą o coś na prezent, a tej skrzynki akurat mój M nie obfotografował... :o(
Na wieczku jest krack stamperii sottile, w końcu w miarę ładny, bo wcześniej trzy prace nim zmarnowałam. No ale cóż - nikt nie mówił, że będzie zawsze tak łatwo, miło i przyjemnie.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarze. Jest mi szalenie miło, kiedy zostawiacie ślad po sobie. Wasze uwagi motywują mnie zawsze do dalszej pracy :o)