Obserwatorzy

niedziela, 14 grudnia 2014

Po jarmarku

... jestem strasznie rozczarowana!
Nasze społeczeństwo chodzi na takie imprezy tylko po to by się najeść. Każdy z bigosem, kiełbasą, frytkami między stoiskami chodzi i patrzy. Nawet nie szczególnie się przygląda, ale szuka okazji do degustacji. Nie ważne co z czym, kiełbasa z piernikiem, ogórek kwaszony z chlebem z miodem, chleb ze smalcem, wszystko razem popite sokiem z buraków... zagryzione cukierkiem czekoladowym.
Rękodzielnicy mieli pełne stragany, każdy podchodził i odchodził. Jeden pan spojrzał na moje stoisko i zapytał: a co to? Bombki - odpowiedział mój maż, na co usłyszał: do czego?  - Na choinkę!
Stary dziad a nie wiedział, że bombki wiesza się na choince?
Stałam 7 godzin, zmarzłam i sprzedałam kilka bombek, jedną szkatułkę i zawieszkę.
Skutecznie wyleczyłam się z takich imprez.
Już jak wiosną byliśmy na jarmarku zwróciłam uwagę, na to, że więcej jest straganów z bigosem, kiełbasą i smalcem, niż ozdobami wielkanocnymi.
Podobno na bożonarodzeniowym jarmarku ludzie szukają ozdób świątecznych i prezentów. Guzik prawda. Koło nas stali ludzie z filcem, niewiele się ludzi tam zatrzymywało, po drugiej stronie kobieta z biżuterią, też miała tylko oglądaczy. Niektórzy omiatali moje stoisko wzrokiem w taki sposób, że zastanawiałam się czy w ogóle zauważył co na nim jest.
Podziwiam tylko mojego męża, który stał dzielnie razem ze mną te 7 godzin, nie marudził, a nawet miał dobry humor i niektóre sytuacje obracał w żart. Ogólnie on nie lubi takich imprez i spędowisk, a dziś trzymał się dzielnie.
Podsumowując: byłam - zobaczyłam - wiem jak jest.
Jutro wszystko znowu pochowam w kartony, wystawię w internecie i długo będę leczyć rozczarowanie.
I tak jak Wasze komentarze zawsze mnie budowały i zachęcały do dalszej pracy, tak teraz .... nie chce mi się.
 
Będę wdzięczna jeśli w komentarzach napiszecie mi o swoich doświadczeniach z jarmarków - jeśli takie posiadacie.
 
Trzymajcie się ciepło
Mirella

3 komentarze:

  1. Może i przykre to doświadczenie było, ale jesteś o nie bogatsza. No i nie było tak, że nic nie sprzedałaś, więc czarnej rozpaczy nie powinno być ;) Ja niestety nie mam doświadczeń z jarmarków... ale jakoś nie dziwi mnie, że ludzie wolą się najeść, a prezenty kupią u Chińczyka, bo tanio - niestety...... Głowa do góry! Ja tworzę dla siebie, czasem trafi się jakieś zamówienie i to też cieszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nigdy nie sprzedawałam na jarmarkach i nie mam doświadczenia w tej kwestii,sprzedaje na allegro i czasem nam zamówienia.
    Jak pisze Kejti jesteś bogatsza o nowe doświadczenie,głowa do góry Mirello jutro będzie lepiej :)
    Sprzedałaś kilka rzeczy i to się liczy,a resztę wystawisz w internecie i na pewno się sprzeda,bo robisz cudne rzeczy.
    Wiesz od pewnego czasu zauważyłam,że bardzo osób zajmuje się decoupage i sprzedaje swoje prace czy na allegro,czy jarmarkach i na innych...
    Czekam na nowe Twoje prace,bo lubię je oglądać i podziwiać.



    OdpowiedzUsuń
  3. Potwierdzam Mirelko, że tworzysz piękne rzeczy;) A z Twojej relacji dotyczącej sprzedaży na jarmarku - uśmiałam się do łez;) Bo opisałaś to tak śmiesznie;) Nie przejmuj się... Ja też robię wszystko do ,,pudełka";) No, bo gdzie mam cokolwiek sprzedać? A najczęściej po prostu rozdaję znajomym... Też chciałabym zarobić chociażby na farby, kleje itp. ale nie potrafię sprzedać tego, co zrobiłam... Jarmarków akurat w pobliżu mnie nigdzie nie ma, więc poza blogiem, moje prace nigdzie nie są pokazywane... Działalność gospodarcza - odpada, bo nie zarobiłabym za opłaty. Takie to niestety nasze życie... Tworzymy i same podziwiamy swoje prace...Gdybyś miała pomysł na to, co z tym wszystkim zrobić, czyli jak sprzedać - będę wdzięczna za podpowiedź;) Pozdrawiam Cię cieplutko;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarze. Jest mi szalenie miło, kiedy zostawiacie ślad po sobie. Wasze uwagi motywują mnie zawsze do dalszej pracy :o)